Schadzka z SS-manem
Do ośrodków ściągano setki młodych kobiet ze Związku Dziewcząt Niemieckich [BDM - Bund Deutscher Madel, pogardliwie określane w esesmańskich kręgach jako Bund Deutscher Matratzen - Związek Niemieckich Materacy (od leżenia na nich) - przyp. red.], które - według dekretu podpisanego przez Hitlera - musiały do 35. roku życia urodzić przynajmniej czworo dzieci z czystym rasowo mężczyzną.
Domy odwiedzali przede wszystkim SS-mani. Specjalnie przeszkolony oficer decydował o wyborze partnerki dla każdego z kandydatów. Ich spotkania miały zwykle uroczystą oprawę. Pokoje schadzek były udekorowane kwiatami, płonącymi świecami i wszechobecnymi symbolami nazistowskimi, żeby para przypadkiem nie zapomniała, jaka idea patronuje ich schadzce.
Po wypełnieniu obowiązku mężczyzna wracał do swoich spraw, natomiast kobieta zostawała w ośrodku do rozwiązania. Zdrowe dzieci były chrzczone i przekazywane "aryjskim" rodzinom. Chore i niepełnosprawne uśmiercano tabletkami luminalu lub zastrzykami z morfiną.
Liczba narodzin w ośrodkach Lebensbornu wciąż nie zadowalała Himmlera. Naziści zaczęli intensywnie poszukiwać sposobów na zwiększenie przyrostu naturalnego. W obozach koncentracyjnych prowadzono makabryczne eksperymenty, których efektem miała być umiejętność kreowania ciąż bliźniaczych i wpływania na płeć potomka.
Zdeterminowany Himmler postanowił też odszukać "aryjską krew" na terenie podbitych krajów. Projekt Lebensborn przekroczył granice Niemiec.