Partyjka z "Nikosiem"
"Gruby Marek" uwielbiał hazard i - co równie ważne - zwykle wiedział kiedy skończyć rozgrywkę. Dzięki temu dorobił się pokaźnego majątku. W latach 70. założył sieć kasyn w wynajmowanych prywatnych mieszkaniach.
Milicja wiedziała o istnieniu tych przybytków, ale interwencje stróżów prawa ograniczały się zwykle do okresowych nalotów, podczas których co najwyżej rekwirowano sprzęt do ruletki czy karty. Funkcjonariusze zazwyczaj sami czerpali spore dochody z kasyn i wcale nie zależało im na ich likwidacji. U "Grubego Marka" bywali późniejsi bossowe polskiej mafii, m.in. słynny "Pershing", który w latach 70. oficjalnie pracował jako kierowca ciężarówki w jednej z państwowych firm transportowych. "Jak udało mu się coś zarobić na lewo, przychodził do męża i pytał, czy może wieczorem zagrać" - opowiada Maria w "Polityce".
Wielkim fanem kart był również Nikodem Skotarczyk. Słynny "Nikoś" przez lata ukrywał się w Niemczech przed polskim wymiarem sprawiedliwości, ale potrafił zadzwonić do Minchberga i zaprosić go na partyjkę pokera do Hamburga. "Gruby Marek" nie odmawiał takim zaproszeniom. Jechał do Niemiec i na kilka dni zamykał się w pokoju z "Nikosiem". Podobno nigdy nie przegrał, a jego rywal zawsze honorowo spłacał długi.