Zupa z wódki
Alkoholizm jest od początku XX wieku największym problemem społecznym Skandynawii. Jednak rządom Szwecji, Norwegii czy Finlandii trudno walczyć z wielowiekową tradycją, najlepiej podsumowaną w 1818 roku przez pastora i kaznodzieję Carla Rabe, który, przemawiając w sztokholmskim parlamencie, przekonywał: "Wódka przynależy do szwedzkiego klimatu. Jest korzystna dla spracowanego człowieka, którego członki są zmęczone po pracy; konieczna dla tych, którzy z powodu złego odżywiania kartoflami z solą muszą wytężać swoje siły, aby żonie i dzieciom zapewnić ubogie utrzymanie. I dlaczego odmawiać tej pracującej klasie kilku chwil wytchnienia?".
Podróżujący po Szwecji kilkadziesiąt lat wcześniej polski jezuita i historyk notował, że "używanie gorzałki jest tak powszechne, że się do kobiet, do panien, do dzieci nawet rozciąga". Zszokowany opisywał obiad jednej z miejscowych rodzin, która zajadała się "zupą" z... wódki, chleba i mięsa.