Zamachowiec, który nienawidził bogaczy
Eleanora przekonała go, że choroba to nie koniec świata i że może jeszcze zostać najważniejszym człowiekiem w kraju. Republikanie nieustannie atakowali go za jego kalectwo. Jeden z senatorów mówił wówczas w mediach, że przecież "nie wybierają gubernatora, który byłby w stanie wykonać podwójne salto, czy stanąć na rękach".
W 1929 roku sytuacja w kraju drastycznie się zmieniła. Społeczeństwo wykańczało bezrobocie, a Roosevelt miał swój plan rozwiązania kryzysu. Doskonale wiedział, że w takiej sytuacji najważniejsze, co potrzeba społeczeństwu, to zasiłki. Nic dziwnego, że trzy lata później miał już w kieszeni nominację prezydencką. W wyborach z 8 listopada 1932 roku odniósł miażdżący sukces.
Mało brakowało, a do złożenia oficjalnej przysięgi w ogóle by nie doszło. Podczas przemówienia prezydenta-elekta ktoś oddał w jego kierunku strzały. Jak się później okazało, był to bezrobotny murarz Giuseppe Zangara z Włoch. Jako że był mikrej postury, nikt nie zwrócił na niego uwagi i zamachowiec spokojnie ustawił się kilka metrów od swojego celu. Rooseveltowi nic się nie stało, ale rannych zostało pięć osób. Sam Zangara przyznał się potem, że jego motywacją była "chęć zabijania prezydentów i królów".