Trwa ładowanie...
31-10-2007 11:14

Urodzona sportsmenka

Urodzona sportsmenkaŹródło: KiF
d1so80n
d1so80n

Zobaczmy co kobieta mówi o sporcie. Czym dla niej jest fitness i ile wyrzeczeń musi znieść, żeby być na topie.

Sport uprawiam od dwudziestu siedmiu lat, zatem w zasadzie całe życie. Począwszy od lekkoatletyki, przez tenis ziemny doszłam 10 lat temu do fitness. Do końca życia będę z nim związana. To mój sposób na dobre, kolorowe, bogate w doświadczenia i ciekawych ludzi, życie.

Po tegorocznych mistrzostwach (Europy i Świata) wiele osób mówiło, że jestem w życiowej formie. Byłam – to fakt. Zabrzmi to trochę nieprawdopodobnie, ale uzyskałam tę formę, „nie robiąc żadnej formy” w sposób charakterystyczny dla fitness.

W minionym roku odkryłam „patent Szwankowskiej” na bycie „fit”; a ponieważ ten termin oznacza dla mnie harmonię ciała i duszy, zasuwam (bo trudno to nazwać inaczej) na rowerze spinningowym, wraz z grupą podobnych zapaleńców-samobójców, towarzyszy nam pulsująca muzyka, tętno oscylujące w granicach 180–190 uderzeń na minutę, wstaję, siadam i nie odpuszczam...

d1so80n

Serdecznie zapraszam! Spining wzmacniam treningiem siłowym; nadal uważam, że jest on najbardziej skuteczną metodą kształtowania sylwetki. Oczywiście pod warunkiem, że pamięta się o istotnym szczególe – kobieta powinna po treningach siłowych pozostać kobietą. Mając na karku 10 lat startów w zawodach, sporo medali i dystans do siebie – mogę śmiało powiedzieć, iż czuję się kobietą-fitnesską. ALE...

d1so80n

Ponieważ fitness to sport niewymierny, niemierzalny, wrażeniowy, przeto zawody przypominają raczej wystawę psów rasowych – wszystkie najpierw poddają się upiększającym zabiegom i cierpliwie czekają na swoją kolej; wychodzą na scenę, by prężyć się, pozować, uśmiechać, obracać itd. Sędziowie wybierają finałową szóstkę, tyle że nie zawsze wiedzą, jakimi kryteriami winni się kierować. Do pojedynku o miano championa wychodzą zatem: bokser, wilczarz, lekko spasiony rottweiler, lśniący od miękkich pociągnięć szczotki seter irlandzki, itd.

d1so80n

Raz miałam przytyć, innym razem schudnąć, rok później obciąć włosy, następnie zapuścić, „dowalić” czworogłowe ud, założyć szpilki i tak dalej... Teraz, po tych wielu latach doświadczeń, udanych i mniej udanych występów wiem, że trzeba po prostu znaleźć swój sposób na fitness, czyli poczuć się gwiazdą, mimo że nie będzie to zawsze prowadziło do zdobycia najcenniejszego trofeum.

Fitneska musi mieć dystans do tego, co robi, dlatego traktuję zawody z lekkim przymrużeniem oka. Życie umyka i nie warto go sobie tak drastycznie... no, powiedzmy... „odtłuszczać”. Jestem szczęśliwie zakochana i to dziś liczy się przede wszystkim! Więc jeśli zapytacie, dlaczego mam taką śmieszną grzywkę i pozytywne emocje odbijają się na mojej twarzy odpowiem, że to dzięki mojemu ukochanemu „Mario”. Bo właśnie On jest moim najbardziej surowym sędzią.

Dobre to, czy złe? Mam w oczach skaner i krytycznie patrzę na kobiety, które nie ćwiczą. Na zachwyty kolegów nad kolejną napotkaną dziewczyną odpowiadam zwykle: „poczekajcie, powędrujemy pod prysznic i wszystko stanie się jasne!” Pozwalam sobie na bycie krytyczną wobec innych, bo sobie również nigdy nie szczędzę najostrzejszych słów krytyki. Kulturyści nie są moimi ideałami sprawności, giętkości i – o zgrozo – piękna.

d1so80n

Bywają nawet żywymi dowodami na to, że z ciałem można rzeczywiście zrobić wszystko, jeśli w stosownym momencie nie powie się stop. Sprawiają wrażenie osób goniących za nieosiągalnym ideałem, który, niestety, zaczyna powoli przypominać monstrum. To już nie jest ta kulturystyka, która z piękna i harmonii ciała uczyniła atut. Szkoda! Miałam jednak ogromne szczęście – udało mi się trenować i startować w czasie, gdy „w grze” byli Ela Borecka-Brzózka i Paweł Brzózka. Są moimi Mistrzami i jestem im wdzięczna za tak liczne lekcje- nie tylko te związane z kulturystycznym rzemiosłem.

d1so80n

Standardowa dieta kulturystyczna zdecydowanie mi nie służy. Mająca zawsze jakieś problemy z jedzeniem Szwankowska wyraźnie sobie z nią nie radzi, dlatego po prostu jem, kiedy domaga się tego organizm; a ponieważ w moim domu zawsze jadało się fajnie, zatem w dorosłe życie przeniosłam te nawyki. Jestem teraz w bardzo fajnym wieku: nazywam go „starszogówniarskim”. Średnia wychodzi na moją korzyść. Jest to mix solidnej wiedzy o sobie i braku tej charakterystycznej młodzieńczej arogancji. Nikt nie jest doskonały i to wciąż daje szansę zdobywania kolejnych stopni... wtajemniczenia.

Bycie fitnesską oznacza dziś dla mnie dużo więcej niż założenie ozdobnego kostiumu i szpilek i napięcie mięśnia najszerszego grzbietu. Przy okazji tegorocznych mistrzostw Europy poznałam uroczą Brytyjkę, 47-latkę, której ciała i sylwetki mogłyby pozazdrościć całe tabuny zawodniczek o wiele młodszych. Ale było w niej coś więcej, a mianowicie ładunek witalności, energii i radości tak ogromny, że udzielał się wszystkim dookoła. To była moja złota fitneska! Jeśli choć trochę będę kiedyś do niej podobna, to upomnę się na pewno o złoty medal!

d1so80n
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1so80n