Pływająca „maszynka do niszczenia”
Największym atutem USS Zumwalt jest jednak siła ognia. Wyposażony w 20 wyrzutni pionowego startu (VLS) w 4 oddzielnych modułach, może prowadzić potężny ostrzał rakietowy, wystrzeliwując 80 pocisków jednocześnie. Co ciekawe, wyrzutnie są uniwersalne i mogą razić wroga zarówno „zwykłymi” pociskami balistycznymi typu Tomahawk, jak i potężnymi torpedami ASROC przeznaczonymi do niszczenia wrogich okrętów podwodnych. Okręt może prowadzić również ostrzał dalekiego zasięgu (do 120 km), co czyni go doskonałą jednostką wsparcia operacji dystansowych. Konstrukcja systemów pozwala na wypuszczanie pocisków nawet w przypadku uszkodzenia wyrzutni. Dodatkowo na stanie okrętu są dwa wielozadaniowe helikoptery Sikorsky SH-60 Seahawk przeznaczone do zwalczania okrętów podwodnych oraz 3 bezzałogowe śmigłowce MQ-8 Fire Scout.
To nie koniec złych wiadomości dla wrogów USA. Okręt może zachować pełną autonomiczność średnio nawet przez 10 tys. mil morskich (18 tys. kilometrów). W przypadku płynięcia z pełną prędkością zmniejsza się ona do ok. 8 tys. mil (prawie 15 tys. km), ale ograniczając prędkość do ok. 30 km/h, statek może przepłynąć bez konieczności zawijania do portu nawet 13,5 tys. mil morskich (25 tys. km), czyli mniej więcej połowę długości równika. Okręt z powodzeniem może operować zarówno na pełnym oceanie, jak i wodach przybrzeżnych. Pierwszy z nich niedawno wszedł do służby amerykańskiej marynarki wojennej, a w stoczniach Portland powstają dwa kolejne.