Leo Beenhakker
Wielokrotnie pan podkreślał, że w polskim futbolu jest wielu utalentowanych zawodników. Naprawdę pan tam myśli? A może chciał pan w ten sposób dodać piłkarzom pewności siebie i umotywować do pracy?
Mogę prosto udowodnić, że mówiłem prawdę. Wielkie europejskie kluby mają doskonałe rozeznanie co do możliwości młodych, utalentowanych zawodników. W ostatnim sezonie kilku Polaków wyjechało grać do zachodnich drużyn. Przecież szefowie Arsenalu Londyn nie są idiotami, skoro za spore pieniądze kupili z Legii Warszawa bramkarza Łukasza Fabiańskiego. To samo dotyczy Radosława Matusiaka, sprzedanego do włoskiego Palermo, czy Jakuba Błaszczykowskiego, który został piłkarzem Borussii Dortmund. Można jeszcze dodać Pawła Golańskiego, grającego w Steaule Bukareszt, i Grzegorza Bronowickiego z Crvenej Zvezdy Belgrad. Trenerzy tych klubów, decydując się na transfery Polaków, udowodnili to, co wielokrotnie powtarzałem.
Co należy zrobić, żeby polska reprezentacja zaczęła wreszcie odnosić sukcesy? Żeby w każdym meczu grała tak wspaniale, jak z faworyzowaną Portugalią w październiku ubiegłego roku, którą pokonała 2:1 w Chorzowie?
Przede wszystkim zacząć od pracy z młodzieżą. W Polsce są takie same talenty piłkarskie, jak w Portugalii, Anglii czy w Holandii. Problem polega na tym, by odpowiednio te talenty rozwijać. Trzeba poprawić infrastrukturę treningową w klubach. Także tę, której używają dzieci i młodzież. Być cierpliwym i poczekać na efekty. I cały czas podpatrywać najlepszych. Bo piłka, jak cały współczesny świat, nieustannie się zmienia. Trzeba analizować ostatnie mecze i wyciągać z nich wnioski. Nie wracać do przeszłości, bo to nie ma sensu. W Holandii bardzo popularne jest łyżwiarstwo szybkie. Gdy porównamy rekordy w tej dyscyplinie sprzed 10 lat z obecnymi, okaże się, że tamte z powodzeniem osiągają dziś nawet amatorzy. W sporcie postęp jest ogromny i trzeba starać się nadążać za rozwojem danej dyscypliny.