Siłacze
Przeciętny mężczyzna nawet nie ruszy takiego ciężaru z miejsca, a strongmani biegają z tym na czas! Mariusz Pudzianowski nie pyta, ile to coś waży, tylko dźwiga. Ale „Pudzian” jest najlepszy przede wszystkim dlatego, że zanim podejdzie do ciężaru, najpierw popatrzy, jak ustawić ręce, jak położyć linę holowniczą, po jakim łuku zakręcić z lektyką.
„Pudzian” nie tylko dźwiga, ale także myśli. Tak samo Sebastian Wenta czy Jarek Dymek. Spośród dwóch strongmanów o zbliżonej sile zawsze wygrywa ten sprytniejszy. Przebieg mistrzostw świata w Los Angeles potwierdził tę opinię Piotra Szymca. Najbardziej widowiskową konkurencją było tam przeciąganie 25-tonowego wozu strażackiego. Była to jedna z tych ogromnych, czerwonych maszyn, wyposażona w drabinę i w dodatku wypełniona wodą. Konkurencja polegała na przeciągnięciu tego potwora na odległość 25 metrów w jak najkrótszym czasie. To było nieprawdopodobne: przez pierwsze kilkanaście sekund siłacze napinali wszystkie mięśnie, a maszyna jak zaklęta stała w miejscu. Na 9 zawodników, 4 w ogóle nie udało się „uruchomić” pojazdu. Aby przyciągnąć jak najwięcej widzów do oglądania tej konkurencji w telewizji, organizatorzy zabronili filmowania jej kamerami, jak również nie podawali na bieżąco czasów. Najlepszy wynik uzyskał Terry Hollands – 75 sekund. Mariusz Pudzianowski uzyskał drugi czas, ze stratą zaledwie kilku
sekund, natomiast Sebastian Wenta był trzeci. I właśnie to było najdziwniejsze: gdy pod koniec zawodów najgroźniejsi konkurenci Polaków osiągali coraz słabsze wyniki, nasi zawodnicy prawie nie zdradzali oznak zmęczenia. Jak oni to robią?