Wojna z FBI
Najpierw trzeba było zrekrutować współpracowników. CIA oferowała wydawcom i konkretnym dziennikarzom pieniądze w zamian za pisanie tekstów pod dyktando agencji. Dziś nie można już dokładnie ustalić, o jakie kwoty chodziło, wiadomo jednak, że CIA miała w tamtych czasach praktycznie nieograniczone możliwości. W ciągu kilku lat do siatki szpiegowskiej i propagandowej wciągnięto między innymi dziennik „New York Times”, czasopismo „Newsweek”, a także telewizję CBS. O tym, jak potężna była ta medialna machina, świadczy jej wykorzystanie w walce z FBI. Kiedy nowy dyrektor FBI, Edgar Hoover, starał się ograniczyć władzę CIA, współdziałając z senatorem McCarthym, szef organizacji tajnych projektów CIA, Frank Wisner, wydał polecenie oczernienia senatora, a wpływowe media zniszczyły jego reputację.
Skandaliczne odkrycie
W latach 60. w ramach operacji Mockingbird powstawały z kolei pochwalne artykuły o politykach bliskich interesom CIA. Wszystko zaczęło wychodzić na jaw od 1964 roku. Właśnie wtedy dwóch dziennikarzy śledczych wydało książkę, w której opisywali kulisy tajnych akcji CIA, w tym jej wpływu na media. Agencja starała się wykupić cały nakład książki jeszcze przed jej ukazaniem się na rynku. Bezskutecznie. Niedługo potem magazyn „Ramparts” odkrył, że CIA opłacała Narodową Organizację Studencką, skąd rekrutowano nowych pracowników. Chociaż Centralna Agencja Wywiadowcza starała się nie dopuścić do wycieku tych informacji, ostatecznie wszystko ujrzało światło dzienne, a senat nakazał przeprowadzenie śledztwa w tej sprawie. Wykazało ono, że CIA opłacała na całym świecie siatkę setek dziennikarzy, którzy tworzyli na zamówienie agencji materiały propagandowe, mające wpływać na opinię publiczną w ustalony sposób. Dzięki temu amerykańska agencja miała dostęp do szeregu gazet, periodyków, serwisów prasowych, agencji informacyjnych, stacji radiowych i telewizyjnych, wydawców książek.