Leo Beenhakker
Jako prawdziwego fachowca. Zamieścił też zabawne anegdoty. Czy to prawda, że po objęciu funkcji trenera Feyenoordu Rotterdam zawołał pan kapitana drużyny i kazał wszystkim zawodnikom iść wieczorem się… zabawić?
Piłka to gra zespołowa. W drużynie było sześć czy siedem odmiennych grup kulturowych, narodowościowych. Trudno z nich stworzyć prawdziwą drużynę. Ten problem ma teraz Legia. W klubie jest wielu znakomitych zawodników. Ale każdy z osobna, bo razem nie tworzą prawdziwej drużyny na miarę swoich możliwości. Brakuje koordynacji i komunikacji pomiędzy nimi. W Feyenoordzie miałem właśnie taki problem. Wiedziałem, że muszę zacząć od zintegrowania grupy. Pamiętam, że zawołałem do siebie kapitana Jean-Paula van Gastela, dałem mu trochę pieniędzy i poprosiłem, żeby zabrał zawodników gdzieś na kolację, by wspólnie spędzili przyjemny wieczór. I dodałem, że na pewno nie zapytam następnego dnia, co wczoraj robili.
Dudek przyznaje, że zabawa trwała do białego rana. Dlatego ciężko było piłkarzom zebrać się następnego dnia na trening. Ale dzięki temu upojnemu wieczorowi stali się prawdziwą drużyną!
Właśnie, cel został osiągnięty.
Obrońca Kees van Wonderen zdradził dziennikarzom, co mówiliście na zamkniętym spotkaniu zespołu. Następnego dnia dał mu pan plastikową torebkę z pokarmem dla ptaków, dodając: „Niestety, jest wśród nas papuga, która wszystko klepie na zewnątrz”!
Tak rzeczywiście było. W drużynie musi istnieć wzajemne zaufanie. Nie zawsze mówi się przyjemne rzeczy. Ale gdy rozmawiamy przy drzwiach zamkniętych, nikt z zewnątrz nie ma prawa o tym wiedzieć. Po prostu pewne sprawy muszą pozostać w szatni. To jest także jedna z fundamentalnych zasad budowy drużyny.