Wyrzucali go drzwiami, to wchodził oknem
Choć dzisiaj wszyscy wspominają go z sentymentem i szacunkiem, to przed laty wielu z nich starło się z „Kotanem” na przysłowiowe noże.
„Był ostrym i stanowczym szefem, a jednocześnie przyjaznym, ciepłym człowiekiem. Zawsze miał czas, żeby każdego wysłuchać, ale potrafił też postawić granicę, jeśli ktoś był natarczywy” – wspomina na stronie Henryk Kusa, jeden z tych, którym Kotański podał pomocną dłoń.
Dla dobra swoich podopiecznych „Kotan” był gotów na wszystko. „Był skuteczny, potrafił dopiąć celu. Wyrzucali go drzwiami, to wchodził oknem. A tym celem była zawsze pomoc człowiekowi. Nie zwracał przy tym uwagi na formalności, pieczątki. Używając porównania, można powiedzieć, że widząc moknącego człowieka, najpierw osłaniał go parasolem, później rozpinał nad nim pałatkę, wreszcie budował dom, a na końcu dbał o stronę formalną” – dodaje Henryk Kusa.