Wyrok był zemstą i przestrogą
Wobec Jerzego, hardego i nie kryjącego antykomunistycznych przekonań człowieka, ludowa władza nie chciała być już łaskawa. Zresztą i on o to nie prosił. Po zatrzymaniu powiedział: „Chcieliśmy wytworzyć w społeczeństwie przekonanie o istnieniu w Polsce jakiejś siły – opozycji walczącej z aktualnie istniejącym porządkiem politycznym”.
Jerzy Kowalczyk był technikiem zatrudnionym w Katedrze Fizyki opolskiej WSP. To on skonstruował i rozmieścił ładunki wybuchowe. Ryszard, pracujący w Katedrze Fizyki na etacie pracownika naukowego, dokonał obliczeń koniecznych do przeprowadzenia wybuchu.
Bracia zadbali o to, by w wyniku detonacji nie ucierpiał nikt z ludzi. Dokonano jej w pustej auli, a ładunki rozmieszczono tak, by siła wybuchu została skierowana w górę. Eksplozja zniszczyła aulę, archiwum WSP, bufet i znaczną część biblioteki.
Komunistyczny prokurator zażądał dla obu Kowalczyków kary śmierci. Żądanie to było podwójną zemstą – za uniemożliwienie przeprowadzenia uroczystości ku czci oprawców z Wybrzeża oraz za żmudne śledztwo, w trakcie którego MO szukała sprawców „zamachu”. Drakoński wyrok miał także zniechęcić do podobnych czynów co bardziej zdesperowanych przeciwników ustroju.