Męskie sprawyŚmierć zagląda w oczy polskim czterdziestolatkom

Śmierć zagląda w oczy polskim czterdziestolatkom

Pomstujemy na polityków podwyższających wiek emerytalny i denerwujemy się na widok ZUS-owskiej prognozy żebraczego świadczenia, które mamy otrzymywać po przejściu na zasłużony odpoczynek. Jednak spójrzmy prawdzie w oczy – wielu z nas nie doczeka nawet pierwszej wypłaty emerytury, ponieważ umieralność polskich mężczyzn w wieku 30-45 lat jest dwukrotnie wyższa niż w krajach zachodniej Europy.

Śmierć zagląda w oczy polskim czterdziestolatkom
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com

30.10.2016 | aktual.: 06.11.2016 22:38

Jarek miał zaledwie 38 lat, gdy został kierownikiem bardzo cenionej kliniki ortopedycznej w jednym z większych polskich miast. Dla wielu kolegów po fachu stanowiłoby to ukoronowanie kariery zawodowej, ale on nie zamierzał osiąść na laurach. – Uwielbiał pracę z pacjentami, ciągle się doszkalał i śledził najnowsze osiągnięcia w swojej dziedzinie, ale nie będę ukrywała, że równie istotne było zarabianie pieniędzy – przyznaje Magda, żona Jarka. – Oprócz pracy w klinice, często brał dyżury w szpitalu i zaprzyjaźnionej przychodni, do tego prowadził także praktykę prywatną. Śmiał się, że ma 60-godzinny tydzień pracy. Dzięki temu wybudowaliśmy piękny dom z wymarzonym ogrodem, ale mąż był tam tylko gościem – dodaje.

Niemal każdy ich dzień wyglądał podobnie. Jarek wychodził wczesnym rankiem, a wracał późnym wieczorem. Często ten scenariusz obowiązywał nawet w weekendy. Prawdopodobnie dlatego pod koniec ubiegłego roku Magda nie dostrzegła, że z mężem dzieje się coś niedobrego.

– Trochę narzekał, że czuje się osłabiony, ale zwykle zwalał to na kiepską pogodę. Wiadomo, jak to jest w listopadzie, generalnie nikomu nic się nie chce. W końcu dopadła go grypa. Poleżał w łóżku dwa dni i stwierdził, że czuje się lepiej i musi wracać do pracy. Starałam się go zatrzymać. Bezskutecznie – opowiada Magda.

„Ferajna się wykrusza”

Magda nigdy nie zapomni tego grudniowego poranka, gdy po raz ostatni widziała męża żywego. Jak zawsze wypił w biegu mocną kawę z odrobiną mleka, rzucił ulubionym pożegnaniem „narka” i po chwili słyszała już silnik samochodu wyjeżdżającego z garażu. Kilka godzin później odebrała telefon z kliniki, a roztrzęsiona pielęgniarka poinformowała Martę, że Jarek stracił przytomność w swoim gabinecie i został zabrany do szpitala.

40-latek nie odzyskał już świadomości. Okazało się, że niedoleczona infekcja wywołała gwałtowną reakcję organizmu, zwaną potocznie sepsą. Niedotlenione komórki uległy uszkodzeniu i martwicy, a podstawowe narządy przestały prawidłowo pracować, doprowadzając do całkowitej niewydolności, wstrząsu septycznego i śmierci.

– Lekarze nie mieli wątpliwości, że Jarek by przeżył, gdyby miał silny organizm, a ponieważ był permanentnie przepracowany i przemęczony, jego system odpornościowy nie zadziałał tak, jak powinien. On jako lekarz powinien to przewidzieć, ale nie miał czasu myśleć o sobie – mówi Marta. – Snuliśmy tyle planów i marzeń, rano jeszcze gadaliśmy o pierdołach, a wieczorem byłam już wdową z dwójką małych dzieci – dodaje.

– Ferajna się wykrusza – przyznaje, rzucając cytatem z kultowego serialu „Czterdziestolatek”, 44-letni Paweł, który w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy był już na dwóch pogrzebach kolegów w podobnym wieku. Jednego ściął zawał serca, u drugiego rok wcześniej wykryto bardzo złośliwy nowotwór trzustki.

Paweł ma niekiedy przeczucie, że jest następny w kolejce. – Niemal codziennie czuję, jakby coś mi ściskało klatkę piersiową, szczególnie gdy kładę się spać. Wpadam wtedy w panikę, że to pewnie zawał, ale zwykle samo przechodzi. Wiem, powinienem wykonać badania kontrolne, bo już z dziesięć lat tego nie robiłem, jednak obawiam się, że jak zaczną sprawdzać, to zaraz znajdą mnóstwo chorób. Czeka mnie łażenie od lekarza do lekarza i przyjmowanie prochów, a chyba nie mam na to specjalnej ochoty. Kiedyś trzeba przecież umrzeć, a może lepiej teraz, gdy jestem sprawny, niż później, jako wegetująca roślinka zdana na łaskę innych? – zastanawia się Paweł.

Mężczyzna odchodzi pierwszy

Statystyki niepokoją. Wprawdzie średnia życia przeciętnego polskiego mężczyzny systematycznie rośnie i wynosi obecnie 73 lata (w krajach zachodniej Europy jest o sześć lat dłuższa), to jednak wielu dzisiejszych 40-latków raczej nie ma szans jej osiągnąć. Polacy z grupy wiekowej 30-45 lat umierają bowiem dwa razy częściej niż ich rówieśnicy z Francji czy Niemiec. Równie niepokojąca jest utrzymująca się duża różnica między trwaniem życia mężczyzny i kobiety, wynosząca dziś 8 lat, oczywiście ze wskazaniem na kobiety.

Dlaczego tak się dzieje? – Polscy mężczyźni dużo rzadziej korzystają z badań profilaktycznych aniżeli kobiety. Nie zwracają też uwagi na różne początkowe sygnały organizmu zwiastujące rozwijające się choroby. W efekcie najczęściej trafiają do lekarzy już karetką pogotowia. Panowie piją też więcej alkoholu, częściej ulegają wypadkom, szczególnie podczas pracy fizycznej, ale i brawurowej jazdy samochodem – wylicza dr n. med. Ewa Kempisty-Jeznach, kierownik Kliniki Medycyny Wellness Szpitala Medicover, specjalista medycyny męskiej.

Obraz
© Shutterstock.com

– Ponad pięć milionów mężczyzn to palacze papierosów, nadwagę ma blisko 10 milionów, a niemal 9 milionów choruje na hipercholesterolemię, czyli podwyższone stężenie cholesterolu, o czym wie tylko co trzeci z nich. Prawie 35 proc. panów ma nadciśnienie tętnicze, ale leczy się tylko połowa z nich – doprecyzowuje dr n. med. Marzena Gajewska, specjalista chorób wewnętrznych z Centrum Medycznego ENEL-MED.

Samo przejdzie? Niekoniecznie

Specjaliści podkreślają, że jednym z największych błędów popełnianych przez mężczyzn jest bagatelizowanie konieczności wykonywania badań profilaktycznych. „Samo przejdzie” – to ulubione zaklęcie Polaków zmagających się z różnymi dolegliwościami.
Tymczasem już po przekroczeniu 30. roku życia powinniśmy regularnie sprawdzać m.in. poziom wspomnianego cholesterolu. Odpowiednio wczesne wykrycie jego zaburzeń, a później modyfikacja diety i stylu życia pozwalają zapobiec wielu śmiertelnie groźnym schorzeniom układu krążenia – udarowi, chorobie wieńcowej, zawałowi czy tętniakowi.

Równie ważne jest kontrolowanie ciśnienia tętniczego oraz poziomu cukru we krwi. Pamiętajmy, że z nadciśnieniem zmaga się nawet co trzeci dorosły Polak, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Lekceważąc badania, dowiadujemy się o problemie dopiero wtedy, gdy choroba spustoszy serce, nerki, mózg czy tętnice. Wtedy rozumiemy, dlaczego lekarze nazywają ją „cichym zabójcą”.

Nie mniej groźna jest cukrzyca – nieleczona prowadzi do niewydolności ważnych narządów, szczególnie oczu, nerek i serca, a w konsekwencji także do śmierci.

Mężczyzn „koszą” również nowotwory, często dlatego, że zbyt późno trafiają do lekarza. – W stosunku do krajów Unii Europejskiej zachorowalność Polaków na nowotwory jelita grubego i raka prostaty jest niższa, ale już umieralność wyższa! Częściej niż Europejczycy chorują i umierają z powodu raka płuc – wyjaśnia dr Marzena Gajewska.

Faceci między 30. a 40. rokiem życia muszą pamiętać o badaniach morfologicznych, które pozwalają nie tylko na wykrycie zmian nowotworowych, ale równie zdiagnozowanie niedokrwistości, bywającej często przyczyną niepłodności.

Oprócz standardowych badań, nie zapominajmy o prześwietleniu klatki piersiowej, zwłaszcza jeśli palimy papierosy. Zwiększa to szansę na wczesne wykrycie ewentualnego raka płuc. Od wielu lat jest to nowotwór, który najczęściej atakuje mężczyzn – choruje na niego co piąty pacjent szpitali onkologicznych.

Po 45. roku życia należy zainteresować się prostatą. Dotyczy to szczególnie mężczyzn, w rodzinie których występowały przypadki nowotworu tego gruczołu.

Ach, ten stres…

Na mężczyznę XXI wieku czyha wiele zagrożeń, bez wątpienia jednym z największych wrogów naszego zdrowia jest stres. – Problem ma różne źródła. Może wynikać z nadmiaru pracy, coraz większych wymagań stawianych przez przełożonych, a także przez partnerki – tłumaczy dr Ewa Kempisty-Jeznach, specjalista medycyny męskiej.

Ze stresem wiąże się inna zmora współczesnych Polaków, czyli depresja, pośrednio również wpływająca na zwiększenie śmiertelności wśród 30- czy 40-latków – jest jedną z najczęstszych przyczyn samobójstw wśród facetów, których umieralność z tego powodu jest o dwie trzecie wyższa niż przeciętna w Unii Europejskiej. Mężczyźni odbierają sobie życie osiem razy częściej niż kobiety.

Zwykle chcą zgrywać twardzieli, dlatego nie proszą nikogo o pomoc. Stopniowo pogarsza się ich nastrój i pojawia się brak zainteresowania codziennością. Do tego muszą zmagać się z zaburzeniami snu, bólami głowy czy tzw. zespołem przewlekłego zmęczenia, którego głównym objawem jest ciągłe znużenie, nasilające się nawet po niewielkim wysiłku fizycznym czy umysłowym.

Konrad zmaga się z depresją już trzeci rok. Najpierw stracił zapał do pracy i zlikwidował firmę, później odeszła od niego dziewczyna, która miała dość utrzymywania „nieroba”. – Dziś jestem już bardzo blisko ciemnego tunelu, z którego nie ma wyjścia. Każdy dzień jest taki sam, powłóczę się po mieszkaniu, posiedzę przed telewizorem czy komputerem, ale sam nie wiem po co, bo nie sprawia mi to żadnej frajdy. Od tak, dla zabicia czasu. Gdyby nie finansowa pomoc mamy, już dawno by mnie wyeksmitowali albo przynajmniej odcięli prąd i wodę. Co ciekawe, kiedyś bym nigdy nie poprosił jej o wsparcie, ale teraz jest mi wszystko jedno. Podobnie jak we wszystkich innych kwestiach – opowiada Konrad.

Ogromny wpływ na zdrowie mężczyzn ma także styl życia, a więc sposób odżywiania i aktywność fizyczna. – Kobiety przywiązują dość dużą wagę do zdrowego jedzenia, mężczyźni natomiast podczas przerw w pracy jedzą często przypadkowe posiłki, gotowe produkty z dużą zawartością szkodliwych dla zdrowia konserwantów, a także tłuszczy, które obecne są chociażby w gotowych wypiekach czy frytkach, spożywają też wysokokaloryczne węglowodany w postaci słodyczy i batonów. To wszystko nie pozostaje bez wpływu na zdrowie i samopoczucie – ostrzega dr Ewa Kempisty-Jeznach.

Estrogenizacja świata

Jak wyliczyli naukowcy, współczesny mężczyzna spędza w pozycji siedzącej blisko dziesięć lat życia. Tymczasem udowodniono, że każda godzina siedzenia skraca to nasze życie o 20 minut. Spędzając długie godzin za biurkiem czy w fotelu przed telewizorem znacznie zwiększamy ryzyko zwyrodnień stawów i kręgosłupa. Wbrew pozorom problem nie dotyczy tylko staruszków, coraz częściej skarżą się na niego już 40-latkowie.

Inną konsekwencją siedzącego trybu życia jest dyskopatia, dopadająca co trzeciego mężczyznę między 30. a 50. rokiem życia. Najczęstszym schorzeniem jest tzw. dyskopatia lędźwiowa (objawia się tępym bólem w okolicy lędźwiowej, promieniującym wzdłuż kończyny aż do kolana). Jednak brak ruchu i niewłaściwa pozycja przy biurku (np. ze skręconą głową) mogą także powodować dyskopatię szyjną, wywołującą bóle karku, potylicy i górnej części pleców.

Długie godziny w pozycji siedzącej i brak aktywności fizycznej zwiększają również szansę na zaparcia oraz hemoroidy. Naukowcy odkryli też związek między siedzącym trybem życia a wzrostem ryzyka rozwoju raka jelita grubego, odbytnicy czy gruczołu krokowego.

Obraz
© Shutterstock.com

– Ruch jest niezwykle ważny dla rozwoju mięśni oraz produkcji najważniejszego dla życia mężczyzny hormonu – testosteronu – podkreśla dr Ewa Kempisty-Jeznach. – Można powiedzieć, że mężczyzna ma w swoim organizmie dwóch wrogów. Pierwszym jest kortyzol – hormon powstający na skutek stresu i odpowiedzialny za spadek poziomu męskiego testosteronu. Drugim wrogiem jest insulina – hormon, którego poziom wzrasta wskutek jedzenia nadmiaru węglowodanów, a więc produktów mącznych, cukru i owoców, z wyjątkiem jagodowych. Oba te hormony powodują tycie, a warto wspomnieć, że w tkance tłuszczowej mężczyzny odkryto około 100 hormonów i cytokinin powodujących przemianę testosteronu w żeńskie hormony estrogenowe – dodaje.

W efekcie facet zaczyna odkładać tłuszcz w typowych dla kobiet miejscach, a więc na udach, biodrach i piersiach, natomiast jego twarz staje się okrągła. Dochodzi do utraty męskości, spadku testosteronu, obniżenia libido i zaburzeń potencji, ale i aktywności życiowej. Mężczyzna może popaść w depresję, zwiększa się też prawdopodobieństwo wypalenia zawodowego.

Naszemu zdrowiu zagraża też „estrogenizacja” świata. – Panowie spożywają codziennie nadmiar kobiecych hormonów – estrogenów. Występują one w plastikowych butelkach zawierających substancję zwaną bisfenolem A, w spożywanym mięsie zwierząt karmionych paszą z hormonami żeńskimi, a także w produktach zawierających soję, która jest tzw. fitoestrogenem, czyli roślinnym estrogenem. Wreszcie z każdą szklanką wody do organizmu mężczyzny dostają się hormony żeńskie. Kobiety od lat spożywają hormony estrogenowe w postaci środków antykoncepcyjnych i przeciwklimakterycznych. Do dziś nasze oczyszczalnie ścieków nie są w stanie oczyścić wód pitnych z hormonów. Obecnie na świecie, szczególnie w USA, poszukuję się możliwości odseparowania ich od wody pitnej w oparciu o technologię nanocząsteczek – wyjaśnia dr Ewa Kempisty-Jeznach.

Jak dożyć 120 lat

Na pocieszenie warto dodać, że – według naukowców – nasz organizm, przynajmniej teoretycznie, powinien bezawaryjnie funkcjonować przez co najmniej 120 lat.

Co zrobić, żeby mu w tym pomóc? W osiągnięciu sędziwego wieku na pewno ważna jest właściwa dieta. Przeciętny stulatek odżywia się z umiarem (1200–1900 kalorii) i raczej unika alkoholu czy nikotyny. Nie bez znaczenia są także spożywane produkty. Warto jak najwcześniej wprowadzać do jadłospisu antyoksydanty, które usuwają z organizmu wolne rodniki uszkadzające tkanki i przyspieszające proces starzenia się organizmu. Największymi ich magazynami są przede wszystkim warzywa i owoce (zwłaszcza jedzone na surowo lub krótko gotowane). Nie zapominajmy o rybach, szczególnie morskich, bogatych w cenne dla zdrowia kwasy tłuszczowe, nasionach (słonecznika czy dyni) oraz orzechach (przede wszystkim migdałach, ale także orzechach włoskich, laskowych czy brazylijskich). Warto też zmniejszyć spożycie soli (zamiast niej używajmy ziół, zarówno świeżych, jak i suszonych) oraz cukru (świetnym i zdrowym zamiennikiem może być miód albo słodkie owoce).

Jeśli chcemy dożyć do emerytury, otaczajmy się życzliwymi ludźmi. Badania naukowe wykazały, że osoby samotne żyją krócej. Znakomitym lekarstwem dla duszy i ciała jest także śmiech – uwalnia endorfiny, czyli hormony szczęścia, oraz przynosi ulgę w bólu, korzystnie wpływa na dotlenienie organizmu i stanowi skuteczną gimnastyką mięśni twarzy.

– Mężczyźni mają dwóch sprzymierzeńców – sport i seks – zwiększających poziom testosteronu i czyniących ich życie bardziej męskim, a przez to zdrowszym i szczęśliwszym – przekonuje dr Ewa Kempisty-Jeznach. Dlatego warto spędzać czas aktywnie, zarówno w sypialni, jak i poza nią. Zamiast zalegać na kanapie przed telewizorem, wybierzmy się na basen, rower, jogging lub choćby krótki spacer.

ZOBACZ TEŻ:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (427)