Lew Rywin – ojciec afer III RP
10.11.2016 | aktual.: 07.04.2017 13:22
Upublicznienie jego rozmowy z Adamem Michnikiem wstrząsnęło polską sceną polityczną. Słynny producent filmowy wylądował wówczas w więzieniu, choć do dziś nie udało się wyjaśnić wszystkich okoliczności afery, która wymiotła Lwa Rywina z życia publicznego oraz świata show-biznesu, gdzie przez lata czuł się jak ryba w wodzie.
Nazwisko Lwa Rywina, który 10 listopada kończy 71 lat, rzadko pojawia się ostatnio w mediach. Jeśli już do nich trafia, to zwykle przy okazji kolejnych problemów z wymiarem sprawiedliwości. Kilka miesięcy temu sąd uznał producenta i jego syna Marcina winnymi korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej, co miało pomóc Rywinowi w uniknięciu kary więzienia orzeczonej w 2004 r., gdy usłyszał zarzut pomocy w płatnej protekcji wobec Agory.
Tym razem sąd zawiesił wykonanie wyroku, gdyż – jak wytłumaczono – obecnie Rywin jest niekarany (wcześniejsze skazanie uległo już zatarciu), prowadzi stabilne życie, jest już w podeszłym wieku i ma kłopoty ze zdrowiem. „Jest nadzieja, że nie wróci na drogę przestępstwa” – oceniła sędzia.
Niezbyt surowa okazała się także grzywna nałożona na Rywina, czyli 36 tys. zł. On sam chwali się przecież, że 100 tys. kosztuje go samo utrzymanie helikoptera. „Bo teraz w tę maszynę zainwestował. Sprzedał luksusowy jacht morski Riva 75 Venere – w 2014 r. wart był 16 mln zł – bo nad morze jeździć już nie musi (chyba że do Hiszpanii, gdzie też ma dom). Wsiada w helikopter i leci do swojej nowej posiadłości, w którą z synem zainwestował już, bagatela, 20 mln zł!” – opisuje „Fakt”.
Tabloid generalnie nie przepada za Rywinem. „Zamiast siedzieć za kratami, czarny bohater afery korupcyjnej – w czapeczce z napisem No Problem pływa jachtem po mazurskich jeziorach i rybki sobie łowi!” – donosiła gazeta w innym materiale.
Trudno uwierzyć, że jeszcze całkiem niedawno Lew Rywin był ulubieńcem mediów. Zdobywał tytuł „Gentelmana Roku”, gościnnie grywał w filmach i brylował na czerwonym dywanie. Wszystko zmieniła jego wizyta w gabinecie Adama Michnika.
Droga do telewizji
Urodził się 10 listopada 1945 r. w radzieckiej wsi Niżnieje Alkiejewo, w żydowskiej rodzinie Welwela i Anastazji. Miał 14 lat, gdy razem z rodzicami przyjechał do Legnicy, według jednej wersji jego biografii Rywinowie trafili tam jako repatrianci, według innej ojciec przyszłego producenta filmowego znalazł się na Dolnym Śląsku, ponieważ służył w Armii Czerwonej.
Po maturze Lew wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Do Polski wrócił w 1979 r. w roli zatrudnionego przez agencję Interpress tłumacza amerykańskich ekip relacjonujących wizytę Jana Pawła II w ojczyźnie.
Szybko zaczął robić karierę. W 1983 r. był już wiceszefem Radiokomitetu, a rok później dyrektorem Centralnej Wytwórni Programów i Filmów Telewizyjnych Poltel. Dzięki doświadczeniu i kontaktom zdobytym w USA, a także niekwestionowanym talentom organizacyjnym, Rywin osiągał duże sukcesy – m.in. to on namówił władze telewizji do włączenia się w produkcję słynnego serialu „Wichry wojny”.
Tajny współpracownik?
Niewykluczone, że ta błyskotliwa kariera była „wspomagana” przez komunistyczne służby. Według IPN, w latach 80. Rywin był ich tajnym współpracownikiem, noszącym pseudonim „Eden”. „Uzgodniłem z TW [tajny współpracownik – przyp. red.], że przekaże mi strukturę przedsiębiorstwa wraz z obsadą kadrową poszczególnych komórek” – meldował oficer prowadzący go w Poltelu.
Współpraca została zerwana nagle. Rywina wyrejestrowano 16 czerwca 1986 r. z powodu szeregu zarzutów, m.in. niejasnych kontaktów oraz „braku wyników i zaangażowania we współpracy z SB”.
W 1989 r. został zastępcą prezesa Telewizji Polskiej do spraw finansowych i administracyjnych. Zasłynął forsowaniem pomysłu sprywatyzowania Programu 2. Niedługo później musiał jednak pożegnać się państwowym nadawcą, jak twierdził, z powodów politycznych. Szybko okazało się, że równie dobrze potrafi poradzić sobie w sektorze prywatnym.
Na czerwonym dywanie
W roku 1991 r. założył Heritage Films, która stała się jedną z największych polskich firm zajmujących się produkcją filmów. Równocześnie pełnił też stanowisko prezesa Canal+ Polska.
Rywin ma na swoim koncie wiele słynnych produkcji, z „Listą Schindlera” Stevena Spielberga i „Pianistą” Romana Polańskiego na czele. Wyprodukował też „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy, „Uprowadzenie Agaty” Marka Piwowskiego, „Tato” i „Sarę” Macieja Ślesickiego, „Wiedźmina” Marka Brodzkiego czy serial „13 Posterunek”.
„To jedyny w Polsce prawdziwie amerykański producent. I to nie tylko dlatego, że mówi po amerykańsku jak nowojorczyk, ale dlatego, że działa tak jak Amerykanie: szybko podejmuje decyzje i bierze za nie odpowiedzialność. Nie ma też żadnych typowo polskich kompleksów w rozmowach z wielkimi bossami czy reżyserami” – mówił we „Wprost” Juliusz Machulski.
„Plotki o nim wynikają z faktu, że on sam wygląda jak milion dolarów. Rywin wiele razy utyskiwał, że ilekroć idzie do restauracji, to bez względu na liczbę osób przy stole, zawsze jemu podają rachunek do zapłacenia” – wspominał Marek Kondrat.
W latach 90. producent stał się prawdziwą gwiazdą. Pojawiał się w filmach (np. jako boss rosyjskiej mafii w serialu „Ekstradycja” ) i brylował na salonach, także politycznych, pojawiając się prawie wszędzie w białym szalu, z nieodłącznym cygarem (czasem fajką). Pełnił funkcję prezesa Polskiego Związku Tenisowego, a w 2001 r. magazyn „Gentelman” uhonorował go tytułem „Gentlemana Roku” jako „człowieka-instytucję, wybitnego promotora kina, wyróżniającego się niezwykłą inteligencją, ujmującego skromnością i niepowtarzalnym poczuciem humoru”.
„Odmawiam udzielenia odpowiedzi”
W lipcu 2002 r. Lew Rywin pojawił się w gabinecie Adama Michnika, redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, i zaproponował załatwienie korzystnych dla spółki Agora (wydawcy „GW”) zmian w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Producent oczekiwał za „przysługę” 17,5 mln dolarów i powoływał się na mocne wsparcie ze strony ówczesnego rządu.
Rozmowa została nagrana, a kilka miesięcy później sprawę ujawniła „Gazeta”, publikując artykuł „Ustawa za łapówkę, czyli przychodzi Rywin do Michnika”. Wybuchła wielka afera, której kulminacją stały się prace sejmowej komisji śledczej. Rywin był jednym z pierwszych przesłuchiwanych, ale na każde pytanie posłów odpowiadał: „Odmawiam udzielenia odpowiedzi”.
Komisja doszła do wniosku, że za jego propozycją stała „grupa trzymająca władzę”. Zaliczono do niej Leszka Millera, Aleksandrę Jakubowską, Lecha Nikolskiego, Roberta Kwiatkowskiego i Włodzimierza Czarzastego.
Za pieniądze wszystkiego nie kupi
W 2004 r. warszawski sąd skazał Rywina na dwa i pół roku więzienia za usiłowanie oszustwa. Po apelacji zmieniono kwalifikację czynu na pomocnictwo w płatnej protekcji. W kwietniu 2005 r. producent trafił do więzienia, ale za kratkami spędził tylko 43 dni, ponieważ został zwolniony ze względu na zły stan zdrowia. Wrócił tam ponownie w listopadzie 2005 r. i tym razem przebywał w zakładzie karnym przez rok.
Kłopoty spowodowały odpływ znajomych. „Oczywiście grono moich przyjaciół się zawęziło, ale zostali ci prawdziwi, co do których nie mam już żadnych wątpliwości i z którymi mam przyjemność przebywać. Odpadli ci, którzy przychodzili tutaj tylko po możliwość wyprodukowania ich filmów” – mówił w jednym z wywiadów.
W 2009 r. Lew Rywin i jego syn zostali zatrzymani przez CBA. Obaj mieli nakłaniać Konrada T. (skruszonego przestępcę, który jest świadkiem koronnym) do udzielenia korzyści majątkowej i wręczyć mu 210 tys. zł łapówki za pośrednictwo w organizowaniu fałszywych dokumentów o stanie zdrowia, które miały pomóc producentowi w uniknięciu odbycia wcześniejszej kary. Rywin przebywał w areszcie pół roku, wyszedł po wpłaceniu pół miliona zł kaucji.